WAŻNE
TERAZ

"Byłam sześćdziesioną". Wstrząsające, co zrobiła jej klasa

Miłość i śmierć - morderstwo Kurta Cobaina

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

ROZDZIAŁ PIERWSZY W miasteczku Montesano w stanie Waszyngton trwa zwykły deszczowy dzień, gdy w lipcu 2003 roku zjawiamy się tam, aby przeprowadzić wywiad z dziadkiem Kurta ze strony ojca - Lelandem Cobainem. Podobno Leland i jego nieŻyjąca już żona Iris byli Kurtowi bliżsi nawet niż rodzice, a sam Kurt krótko przed śmiercią planował wybrać się z dziadkiem na ryby.

Chociaż skontaktowaliśmy się z nim jeszcze w czasie zbierania materiałów do pierwszej książki, Leland - podobnie jak większość członków najbliższej rodziny Cobaina - wyrażał się z niechęcią o udzielaniu wywiadów Teraz, gdy od śmierci Kurta minęło blisko dziesięć lat, dowiedzieliśmy się, że jest wreszcie gotów porozmawiać o swoim sławnym wnuku.

Większość relacji opisujących dzieciństwo Kurta przedstawia jego rodzinę jako mieszkańców osiedla przyczep kempingowych, tworząc obraz dorastania w środowisku nizin społecznych. Rzeczywiście, nieduża działka w Montesano, na której stoi dom Lelanda, gdzie również przemieszkiwał w młodości Kurt, oficjalnie figuruje w rejestrach nieruchomości miasta jako miejsce postoju przyczepy i być może kiedyś pełniła taką funkcję. Ale kiedy przyjeżdżamy do miasteczka, zauważamy ze zdziwieniem, że tutejsze domostwa bynajmniej nie przypominają przyczep. Są to małe bungalowy z prefabrykatów, otoczone zadbanymi trawnikami i pięknymi drzewami. Na niejednym podjeździe widać zaparkowany wózek do golfa albo łódkę, co sugerowałoby, że mieszkańcy są bardziej zamożni, niż można sądzić po lekturze pisanych w lekceważącym tonie biografii i notatek prasowych.

Leland wita nas serdecznie w drzwiach swojego nieco zagraconego, trzypokojowego domu. Wprowadzili się tu z Iris trzydzieści lat temu, kiedy Kurt był mały, a od śmierci żony w 1997 roku Leland mieszka w nim sam. Zaledwie o rzut kamieniem stąd stoi inny dom, w którym Kurt mieszkał przez krótki czas z ojcem po rozwodzie rodziców Kiedy sprawy układały się naprawdę źle, Kurt szukał schronienia właśnie w domu dziadków Określenie "świątynia " byłoby tu może niezbyt precyzyjne, ale od chwili, gdy przekracza się próg, wszędzie daje się zauważyć i wyczuć ślady obecności Kurta.

Pierwszą rzeczą, która przykuwa wzrok, jest oprawiona w ramki złota płyta, którą zespół Nirvana zdobył w 1993 roku. Pod nią wisi kiczowaty portret Kurta na czarnym tle, który Leland kilka lat temu dostał w prezencie od jednego z fanów Reszta ścian i półek zapełniona jest zdjęciami Kurta i pozostałych wnuków, ustawionymi między odznakami i pucharami, które upamiętniają osiągnięcia Lelanda jako mistrza gry w golfa i w lotki. Więcej pamiątek po Kurcie znajduje się w piwnicy Wśród nich są setki zdjęć i listów nadesłanych do Lelanda i Iris przez fanów N irvany z całego świata.

- Jestem z niego bardzo dumny - mówi Leland, ocierając łzy, kiedy zatrzymuje się przed zdjęciem przedstawiającym słodkiego trzylatka. - Dobry był z niego dzieciak. Brakuje mi go. Oprowadza nas po domu, pokazując mnóstwo rzeczy związanych z wnukiem i opowiadając historie o chłopcu, który wiele dni spędził pod tym dachem.

Leland to rześki siedemdziesięciodziewięciolatek, który nosi w obu uszach aparaty słuchowe. Nabawił się głuchoty jako młody żołnierz piechoty morskiej, walczące pod Guadalcanal w czasie II wojny światowej, a pogłębiła się ona, kiedy wiele lat później zarabiał na życie, pracując przy walcowaniu asfaltu. Po wyjściu z wojska Leland popadł w alkoholizm, który jak przyznaje, zrobił z niego "innego człowieka". Powszechnie wiadomo, że problemy te zaczęły się, gdy jego ojciec, miejscowy szeryf okręgowy zginął od kuli z własnego pistoletu, który wystrzelił przypadkowo.

Podobno jednak najbardziej zaczął pić po śmierci swojego najmłodszego, poważnie upośledzonego syna Michaela, który w wieku sześciu lat zmarł w zakładzie opiekuńczym. Mimo to Leland wkrótce zdołał poskromić dręczące go demony, odkrył religię i całkowicie zerwał z alkoholem.
- Zmieniłem się zupełnie - wspomina. Jeszcze zanim w 1967 roku urodził się Kurt, Leland stał się szanowanym obywatelem Montesano, regularnie uczęszczał do kościoła, był też przykładnym ojcem i dziadkiem, który często opiekował się Kurtem i jego młodszą siostrą, Kim. To jednak Iris, nie Leland, była osobą, z którą Kurt czuł się związany najmocniej.

- Byli tacy podobni do siebie - wspomina Leland, pokazując fotografię uderzająco pięknej brunetki, zrobioną tuż po ich ślubie. - Kurt bardzo kochał swoją babcię. Sądzę, że była jedyną osobą w rodzinie, której mógł się zwierzyć. Moim zdaniem, Iris była mu znacznie bliższa niż jego własna matka.

Artystyczną duszę miał po niej, tego jestem pewien. Leland wyciąga pudełko z rysunkami Kurta z dzieciństwa. Jeden z nich, podpisany: "Kurt Cobain, lat 6", przedstawia Kaczora Donalda i jest jawnym dowodem niezaprzeczalnego talentu plastycznego u tak małego dziecka.

- Gdy to zobaczyłem, powiedziałem do niego: "Przekopiowałeś to, co? Sam tego nie narysowałeś", a on się wściekł i mówi: "A właśnie, że sam!" Po tym, jak Kurt na dobre opuścił Aberdeen w 1987 roku, rzadko kontaktował się z dziadkami. Leland wyjmuje kartkę świąteczną, którą dostali na Boże Narodzenie rok po wyjeździe wnuka:

Kochani, dawno niewidziani dziadkowie: tęsknię za wami bardzo, co nie jest dobrą wymówką, że was nie odwiedzam... Właśnie wydaliśmy singla, którego cały nakład już się sprzedał. Jestem szczęśli1-lY jak nigdy dotąd. Byłbym szczęśliwy, gdybyście się odezwali. Wesołych Świąt.

Całuję, Kurt

Trzy godziny po rozmowie z Lelandem, kilka mil drogi od jego domu natykamy się nieoczekiwanie na kopalnię wiedzy o Cobainie. Przy dworcu autobusowym stoją dwie kobiety w wieku około dwudziestu lat, długowłosy siedemnastolatek oraz dziecko. Zatrzymaliśmy się, żeby spytać o drogę, ale temat rozmowy szybko schodzi na najsłynniejszego mieszkańca Aberdeen.

Są zbyt młodzi, żeby znać Kurta osobiście, ale pytam, czy słuchają jego muzyki.
- Tego już nikt tutaj nie słucha - pada odpowiedź z ust chłopaka, który mógłby uchodzić za nastoletniego Kurta, tyle że nie ma jego charakterystycznych, płonących, niebieskich oczu. Mówi, że dzisiaj w Aberdeen rządzi hip-hop i death metal. Proponują nam coś, czego nie możemy przegapić:
- Chcecie zobaczyć jego dom? - a następnie pakują się kolejno do naszego samochodu. Dzieciak, wciśnięty między deskorolkę a swoją matkę, wierci się z zadowolenia w oczekiwaniu na przygodę.
- A jak chcecie, to później możemy was poznać ze starym przyjacielem

Kurta - proponuje Autumn, dwudziestotrzyletnia matka dziecka. Mówi, że w domu ma jeszcze takich dwoje, a następnie zbiera się na odwagę:
- Nie jesteście z narkotykowego, co?
Kiedy tak krążymy ulicami tego ponurego miasteczka, mijając kościoły, bary i właściwie nic poza tym, przypominają się nam słowa kolegi Kurta z czasów Aberdeen, Dale'a Crovera, który kiedyś powiedział. "Tutaj kompletnie nie ma co robić. Nic, tylko palić trawkę albo zostać wyznawcą szatana". Pytamy naszych tymczasowych przewodników, czy to prawda.
- Mniej więcej - odzywa się chłopak. - Aha, zawsze można jeszcze pojeździć na deskorolce.

Nasza załoga podjeżdża pod mały, idealnie wypielęgnowany dom przy Pierwszej Wschodniej, pod numerem 101. Ten rejon miasta nazywany jest przez miejscowych the jlats. Rodzina Kurta przeprowadziła się tu wkrótce po jego urodzeniu z domu, który wynajmowała w pobliskim Hoquiam. Jego ojciec, Don, pracował na utrzymanie rodziny jako mechanik samochodowy na stacji Chevrona, a matka zajmowała się dziećmi, Kurtem (urodzonym 20 lutego 1967 roku) i jego trzy lata młodszą siostrą Kim. Wen d y była bardzo oszczędna i ciułała pieniądze Dona, żeby móc kupić dom - oznakę statusu społecznego zwiastującą wstąpienie w szeregi klasy średniej, która dla niej oznaczała decydujący krok, pozwalający oderwać się od własnych robotniczych korzeni.

Bardzo pragnęła, żeby jej dzieci w życiu do czegoś doszły i mogły w końcu uciec ze ślepego zaułka, jakim Aberdeen było w oczach większości dorastających tu młodych ludzi. A mimo to ojciec Dona, Leland, nigdy tak naprawdę nie zaakceptował ani Wendy, ani stylu, w jakim usiłowała wspinać się po drabinie społecznej:

- Jej się chyba wydawało, że jest lepsza od nas - wspomina. - Ciągle krytykowała Dona, bo nie za bardzo umiał zadzierać nosa. Chciała, żeby więcej zarabiał i wiecznie jej było mało.

Aberdeen nie chwali się swoim statusem kolebki ruchu muzycznego zwanego grunge. Prawdę mówiąc, gdy jedzie się przez miasto, szukając śladów świadczących o tym, że dorastała w nim kiedyś supergwiazda, pierwsze, co rzuca się w oczy, to zupełny ich brak, nawet w muzeum poświęconym historii miasta i okolic. W placówce tej dużo się można dowiedzieć o tym, że niegdyś Aberdeen szczyciło się ponad piętnastoma burdelami obsługującymi drwali i marynarzy, które prosperowały, dopóki nie zmyła ich fala moralności w latach pięćdziesiątych XX wieku. Natomiast jakby wstydzono się przyznać do Cobaina.

Zadajemy pytanie kuratorowi muzeum, Danowi Searsowi: Czy to, że w muzeum historii Aberdeen nie ma ani słowa wzmianki o Cobainie, wynika z pogardliwych opinii, jakimi bez przerwy obrzucał to miasto w swoich piosenkach? Miasto, którego mieszkańców opisywał kiedyś jako "bandę prymitywnych drwali, bigotów i homofobów, których jedynym zajęciem jest żucie tytoniu i polowanie na jelenie"?
- Ależ skąd - odpowiada Sears. - Po prostu mój poprzednik doszedł do wniosku, że nie chce, aby miasto nawiedzały tłumy długowłosych hipisów.

Dodaje też, że jesteśmy już trzecią grupą gości, którzy tego dnia pytają o Cobaina. Zaledwie kilka minut wcześniej musiał odpowiadać na setki pytań pewnego czterdziestolatka, który wraz z synem przejechał tysiące mil, żeby odwiedzić rodzinne miasto Kurta.

Sears poleca nam mimo wszystko pewną atrakcję turystyczną związaną z Cobainem, która może nas zainteresować. Mamy jednak wrażenie, że nawet i ten wyraz hołdu jest traktowany z pewnym bolesnym zakłopotaniem. Kilka lat wcześniej pewna rzeźbiarka z Aberdeen - Randi Hubbard, która kiedyś pracowała jako kierowca ciężarówki - odlała z betonu naturalnej wielkości pomnik Cobaina, ważący 600 funtów Stał w garażu jej męża, prowadzącego warsztat naprawy tłumików.

Wybrane dla Ciebie
Spektakl "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie" w Teatrze Stu w Krakowie: Wyprasowana Polska i niewyżyta "inteligencja" [RECENZJA]
Spektakl "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie" w Teatrze Stu w Krakowie: Wyprasowana Polska i niewyżyta "inteligencja" [RECENZJA]
Warszawa stolicą kina. Rusza 41. Warszawski Festiwal Filmowy
Warszawa stolicą kina. Rusza 41. Warszawski Festiwal Filmowy
Polacy nadal w grze! Wiemy, kto awansował do III etapu Konkursu Chopinowskiego
Polacy nadal w grze! Wiemy, kto awansował do III etapu Konkursu Chopinowskiego
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków.  "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków. "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"