Obsceniczna zabawa z moralniakiem w tle. Tak odważnego filmu dawno nie widziałam
Czy można bawić się, śmiać i kochać, gdy twoi bracia dokonują ludobójstwa? "Tak" mówi izraelski reżyser Nadav Lapid, zapraszając do szaleńczego świata swoich bohaterów. Jedynie godność i moralność zostawcie w domu.
W swoich poprzednich filmach - "Synonimach" i "Kolano Ahead" - Lapid opowiadał o zbuntowanych jednostkach wymykających się spod militarnego reżimu. Jednak po ataku Hamasu 7 października 2023 r. reżyser doszedł do wniosku, że pora skierować kamerę na temat poddawania się jednostki.
"Zawsze czułem bliskość z postaciami, które walą głową w mur czy zamknięte drzwi. Nadal jestem obsesyjnie zainteresowany tymi drzwiami, otwartymi czy zamkniętymi, ale walenie w nie głową już się dla mnie skończyło. Sposób, w jaki mogę o tym dziś mówić, to pokazanie komuś, kto się czołga, jak prześlizgnąć się przez otwarte drzwi, zanim się zamkną" - mówił filmowiec przy okazji premiery nowego dzieła "Tak" na festiwalu w Cannes.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kamil Nożyński zagrał w filmie Netflixa z Charlize Theron. Co mu powiedziała, gdy podeszła do niego na planie?
Widzowie nie mogą jednak spodziewać się po jego filmie realizmu. Główny bohater Y. to niespełniony kompozytor, który ze swoją żoną, tancerką Yasmine oddaje się eskapistycznym uciechom. Chętnie brylują na imprezach z izraelską elitą władz, krzycząc prosto w twarze szefostwa Sztabu Generalnego refren piosenki "Be my lover" La Bouche. Poddają się jednak pod naporem wojskowej wersji "Love me tender" Presleya, a także głowy mężczyzny zanurzonej w ponczu. Podobnie przerysowanych przemocowo-obscenicznych scen jest tu znacznie więcej.
I to właśnie poddanie się zastanej sytuacji jest istotą tej historii. Para bohaterów nie zadaje sobie pytania "być czy mieć", bo odpowiedź jest dla nich oczywista. Tylko pieniądz jest w stanie ich "uratować". Alkohol, narkotyki i seksualne konfiguracje z wysoko postawionymi osobami stają się sposobem przetrwania codzienności.
Lapid wymownie zaznacza obecność wojny, gdy każde powiadomienie na telefonach Yasmine i Y. o ofiarach w Strefie Gazy ilustrowane jest serią odgłosów bombardowań. Wystarczy jednak odłożyć telefon, nie pozwolić sobie na zatrzymanie się na myśli i dalej gonić za króliczkiem.
Ale i ta misternie budowana fasada w końcu musi pęknąć. Y. otrzymuje propozycję napisania nowego hymnu Izraela. Choć nie dostaje żadnych szczegółowych instrukcji, naturalnym jest dla niego obwieszczenie zwycięstwa, zmiecenia Gazy z powierzchni Ziemi i wzmocnienia propagandowej legendy.
Zanim jednak postawi kropkę nad "i" udaje się na zachód, by "zainspirować się" widokiem bombardowań. Jednocześnie bez słowa porzuca żonę i dziecko, by z dawną ukochaną, dziś tłumaczką Sił Zbrojnych, zmierzyć się z ich wewnętrzną pustką.
W filmie ani razu nie pada słowo Palestyna, nie ma współczucia dla ofiar, potępienia dla zbrodniarzy. Wciąż jednak antywojenna wymowa "Tak" jest mocno czytelna. Mimo że reżyser odżegnuje się od upolitycznienia swojego dzieła, jednocześnie przyznaje, że "możesz się ukrywać, ile chcesz, ale twój kraj sam cię znajdzie".
Choć może się wydawać, że postawienie na pierwszym planie postaci, która nie wierzy w pojęcie dobra i zła, o nic nie walczy i bezwstydnie pada do stóp oficjeli, powinno wywołać odrazę widowni, muszę przyznać, że odniosłam inne wrażenie. Przygniotła mnie bezkompromisowa odwaga twórców, by pokazać "tacy jesteśmy" nie używając do tego słów, które tłumaczyłyby czy objaśniały wewnętrzne dylematy. Lapid wierzy w czyny, ruch, ciało, a szaleńcza, momentami obsceniczna forma, jest tym, czego nie udaje się pomieścić w logicznej układance słów.
Jednocześnie bohater "Tak" musi zebrać w propagandowe słowa to, co naród powinien (niekoniecznie chce) usłyszeć. W filmie pojawia się fragment teledysku do piosenki "Pieśń Przyjaźni 2023", która wywołała oburzenie w sieci do tego stopnia, że została usunięta. To właśnie rzekome dzieło Y. śpiewa dziecięcy chór.
"Jesienna noc zapada nad plażą w Gazie, samoloty bombardują, sieją zniszczenie. Spójrz, izraelskie wojsko przekracza granicę, by unicestwić tych, co noszą swastyki. Za rok nie będzie już nic, a my bezpiecznie wrócimy do naszych domów. W ciągu roku unicestwimy wszystkich, a potem wrócimy, by orać nasze pola" - te wykorzystane propagandowo wersy to tekst piosenki Chaima Guriego upamiętniającej wydarzenia sprzed powstania państwa Izrael.
W ten sposób Lapid odnosi się do roli artystów w czasie wojny. Sam dzieli życie między Paryż i Tel Awiv, a jego sztuka wciąż odnosi się do izraelskiego narodu. Zresztą ma przyjaciół, którzy tworzą dla władz i nie ma najmniejszego problemu z tym, by otwarcie pokazać swoim filmem, że jest to forma prostytucji.
Po seansie długo zastanawiałam się nad tym, jak to możliwe, że taki film dostał finansowanie Izraelskiego Funduszu Filmowego. I czy równie bezkompromisowy policzek wymierzony polskiemu społeczeństwu mógłby powstać za publiczne środki. Ostatnie lata utwierdziły mnie w przekonaniu, że sztuka jest polityczna i niewygodne tematy łatwo zmieść pod dywan. Dzięki takim obrazom jak "Tak" wciąż może tlić się we mnie wiara w to, że sztuka może być też wolna, odważna i potrzebna.
Film "Tak" Nadava Lapida znalazł się w programie festiwalu 25. BNP Paribas Nowe Horyzonty
Miażdżony "Jurrasic World", obskurna Warszawa w hicie Prime Video i nowe perełki w streamingu. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: