Pigafetta

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Pierwsza noc

Kochani, to tylko wycieczka, nic więcej. Za kilka dni wrócę, znów usiądę przy stole, drugi stołownik od prawej. Tymczasem będę miał oczy otwarte. Zaskoczę was obrazami, jakich zwykle się nie ogląda. Och, jak ja lubię te szkolne wyprawy i głęboką wiarę, wieczorem przy pakowaniu skrzyni, że wszystko zostaje po staremu. Gdyby jednak ktoś miał się ożenić, to życzę szczęścia przy wyborze świadków i gości. Co trzeba zabrać: wędkę, przynętę i żyłkę. Kapelusze i parasol. Zegar słoneczny, kompas, papier. Koła ratunkowe na każdy palec. Nadto pismo polecające do admirała, który postanowił znaleźć wyspy, gdzie żyją karły o wielkich uszach, jedno służy im za łóżko, drugie zaś za kołdrę. Mieszkają, te karły, w jaskiniach głęboko pod ziemią i uciekają z krzykiem, ledwie zobaczą obcego. Admirał nie zdradził nikomu swojego planu, nie chciał wzbudzać nieufności. Kiedy wypływaliśmy, pogoda była słoneczna. Niektórzy twierdzili nawet, że widzieli Najświętszą Panienkę uśmiechającą się z góry do statku, wzięli to za dobry znak.
Kilka dni później dopadły nas gwałtowne burze, które wraz z przeciwnymi prądami utrudniały podróż, i niejeden mówił otwarcie, że wolałby zawrócić, nie za to przecież zapłacił (...)

Zegary
Pod kołyszącym się zegarem na ścianie mojej kabiny na trzecim pokładzie nad Oceanem Atlantyckim siedzi Pigafetta i wsłuchuje się w upływające godziny. Przed kilkoma laty, kiedy, nie gra już w jego rachubie czasu żadnej roli, stracił zainteresowanie sprawami stałego lądu i wsiadł na statek. Ledwie otwieram drzwi, zaczyna się śmiać. Rozpoznaje natychmiast, że nigdy nie byłam na morzu. Teraz tkwimy w tej samej pułapce, w drodze na zachód. Zegary są na statku wszędzie, w kabinach, w mensie, w kuchni, jakby ktoś się bał, że pierwsze lepsze kołysanie sprawi, iż zapomnimy o lądzie. Każdego wieczora posłusznie przestawiam mój zegar o godzinę wstecz i uradowana pozyskanym czasem gapię się na zachód słońca. Ale pogoda jest zła, jestem zdana wyłącznie na siłę własnej wyobraźni. Poranek w dzień kiedy wypłynęliśmy, był jeszcze piękny i przejrzysty. Obok mnie na pokładzie stał brytyjski geograf, wskazując lewą ręką na niknące miasto Hamburg, prawą przytrzymywał kapelusz. O wiele za mały na jego głowę, która, jak
zobaczyłam później przy stole, była łysa i okrągła jak globus, jedna z głów napychanych w ciągu życia taką ilością wiedzy, że muszą się niechybnie rozciągnąć, podczas gdy oczy, uszy i nos stopniowo się kurczą, jakby cały świat powoli znów zwracał się do wewnątrz. W każdym razie był przygłuchy, bo nie mówił lecz krzyczał, ach jakie to piękne, wspaniałe miasto, z tunelem o długości trzech przecinek trzy kilometra, operą państwową i urzędem rybołówstwa, tu krzyżują się powietrzne drogi północy, prawie tak piękne jak Anglia, brakuje tylko królowej, bez której miasto właściwie nie jest miastem, a kraj krajem. To były inne czasy, gdy młody geograf latał jeszcze dla swojej królowej. Pewnego razu zapytał oficera, dokąd się udają, ten zaśmiał się i zasłonił im oczy. To ćwiczenie, powiedział, a oni wsiedli do samolotu. W połowie drogi zdjął im przepaski i zapytał: Gdzie jesteśmy? Pod nimi nic, tylko woda, milczeli. Lecz geograf miał wszystko przestudiowane, znał mapy, załamania, brzegi lądu, wodę z każdej wysokości, o
każdej porze dnia i nocy. Afryka, zawołał, a oficer uniósł brwi i awansował go. Kilka tygodni później lecieli nad pustynią i spadli, oficer też, krzyczał geograf, który jako jedyny przeżył we wraku i od tamtej pory nie wsiada do samolotu.

Czekolada
Na pocieszenie wymyśliłam grę. Nazywa się WIDOKI NA RATUNEK i wygląda tak: Jeśli wyrzucą mnie tu i teraz za burtę, w którą stronę mam popłynąć? Zawsze wygrywał geograf, pierwszego dnia stawiając na wybrzeże irlandzkie, później na Azory, a w końcu na kontynent północnoamerykański, tymczasem ja dawno już nie byłam w stanie wyobrazić sobie brzegów lądu, a Pigafetta w ogóle nie umie pływać. A przecież właściwie mógł się nauczyć, jak powoli wchodzić do wody, noga za nogą, najpierw po kostki, później po kolana, po brzuch, by wreszcie po prostu położyć się na zimnej gładkiej powierzchni ze złożonymi dłońmi, jak wtedy nasz biskup, rozgarniać wodę, ruszać rękami i nogami, rozsuwać je i łączyć i znowu rozsuwać, tak długo, aż człowiek dotrze na brzeg i będzie uratowany, tyle że kto umie pływać, umrze po prostu wolniej. Graliśmy o czekoladę zawiniętą w sreberko. Statek był tego pełny. Kiedy geograf odbierał nagrodę, czerwieniał, odwracał się prędko i wynosił zdobycz na czwarty pokład, gdzie zajmował kabinę intendenta,
bo na statkach od dawna nie ma już intendentów ani oficerów załadunkowych. Kabinę oficera załadunkowego zamieszkuję teraz ja. Nie wiedziałam, czy je tę czekoladę, zasłony jego kabiny były zaciągnięte. Może odkładał ją na czasy, kiedy naprawdę wpadniemy w tarapaty i będziemy siedzieli skuleni w ciasnej łodzi ratunkowej, gdzie podobno jest miejsce dla wszystkich. Wtedy z lekkością wytrzepie ją z rękawa, a nam napłynie do ust tyle śliny, że pojawi się niebezpieczeństwo zatonięcia łodzi. Ale on się z nami nie podzieli, kto raz przeżył katastrofę, nie pójdzie na handel. Zresztą nie będziemy mieli nic, czym moglibyśmy handlować, tylko suchary i sprasowane na kostki witaminy, które zapakowane hermetycznie w małe paczuszki znajdują się pod siedzeniami łodzi ratunkowej.

Zasady
Widoki na ratunek ma się w istocie jedynie wówczas, gdy człowiek daje się unosić z prądem w nadziei na przepływający statek. Geograf odkrywał statki zawsze jako pierwszy, bo siedząc twarzą w stronę okna, wiódł prym przy stole pasażerów, ku ogromnej złości pana Happolati, maklera z Bremerhaven, który odbywał podróż poślubną i chciał zaoferować coś pani Happolati. Ale ponieważ wszedł na pokład po geografie, siedział teraz plecami do okna, usiłując, za każdym razem, gdy usłyszał okrzyk, ukryć niecierpliwość i nienawiść. Rzucał długie, badawcze spojrzenie na wodę, potem odwracał się do żony i szeptał jej do ucha OCH KOCHANA STATEK, trochę przy tym pluł, bo brakowało mu zęba w dolnej szczęce. Pani Happolati wstawała, rozpłaszczała twarz na szybie, próbując wyrazić zachwyt, tymczasem statku dawno już nie było widać, tylko oficerowie przy sąsiednim stole przez grzeczność jeszcze raz odwracali się do okna. I jedynie francuski hydraulik, siedzący z nami od Le Havre, bez słowa i plecami do ściany, i usiłujący
stopniowo przemienić się w pasażera, uparcie schylał głowę. Między stołami bezgłośnie, uśmiechając się jak artysta, poruszał się filipiński steward. Uśmiechał się także gdy fala była wysoka, a pani Happolati nie pojawiała się w mensie i nawet przy stole oficerskim robiło się ciszej. W kuchni szczękały talerze, kucharz bardzo głośno nastawiał radio, geograf rezygnował z zamaszystych gestów, jakimi zwykle podczas posiłków wyczarowywał z powietrza mapy. Maniery zaczynały się chwiać. Całe skupienie poświęcano teraz utrzymaniu nad przepaścią noży i widelców i gdybyśmy z hydraulikiem nie wyciągnęli rąk po krzesło geografa, osunąłby się między nami w nicość, wraz z talerzem i zupą. A przy tym reguły są proste i można się ich szybko nauczyć: Przy złej pogodzie mniej zupy na talerze, przy jeszcze gorszej zrezygnować z zupy. Kawę, herbatę, wodę wlewać do połowy szklanki, by się napić, wykorzystywać czas między dwiema falami. W razie wątpliwości jeść, a nie mówić i zawsze jedna ręka na kancie stołu. Należy się
przywiązać linami, zakotwiczyć, zaklinować na pokładzie, jak drzwi i szuflady. Wcześniej zbliżaliśmy do ust zupę na łyżce, nie usta do zupy. Teraz to się zmieniło (...)

Wybrane dla Ciebie
Spektakl "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie" w Teatrze Stu w Krakowie: Wyprasowana Polska i niewyżyta "inteligencja" [RECENZJA]
Spektakl "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie" w Teatrze Stu w Krakowie: Wyprasowana Polska i niewyżyta "inteligencja" [RECENZJA]
Warszawa stolicą kina. Rusza 41. Warszawski Festiwal Filmowy
Warszawa stolicą kina. Rusza 41. Warszawski Festiwal Filmowy
Polacy nadal w grze! Wiemy, kto awansował do III etapu Konkursu Chopinowskiego
Polacy nadal w grze! Wiemy, kto awansował do III etapu Konkursu Chopinowskiego
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków.  "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków. "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"