Protest w Operze Krakowskiej. Aktywiści przerwali spektakl
Premiera "Ariadny z Naxos" w Operze Krakowskiej przebiegła w atmosferze napięcia. W trakcie drugiego spektaklu grupa protestujących zakłóciła przedstawienie, oskarżając instytucję o współpracę z izraelską operą. Interweniowała policja. Dyrekcja odpiera zarzuty.
Jak informuje "Gazeta Krakowska", premiera opery "Ariadna z Naxos" w Krakowie miała być artystycznym wydarzeniem sezonu. Niestety, wydarzenia na scenie zostały przyćmione przez protesty, które odbyły się zarówno przed budynkiem, jak i w jego wnętrzu. Do kulminacji doszło w niedzielę 19 października, gdy grupa aktywistów zakłóciła trwające już przedstawienie.
W trakcie spektaklu kilka osób siedzących na balkonie wstało i zaczęło głośno wykrzykiwać hasła, które uniemożliwiły kontynuację występu. Jeden z mężczyzn ogłosił, że spektakl realizowany jest we współpracy z izraelską instytucją kulturalną, co miało być powodem sprzeciwu protestujących. Zareagowała ochrona i policja, która wyprowadziła z sali osoby odpowiedzialne za incydent. Artyści zeszli ze sceny, przerywając spektakl.
Dyrekcja komentuje: "To zachowanie nie do przyjęcia"
Dyrektor Opery Krakowskiej, Piotr Sułkowski, był świadkiem sytuacji i próbował samodzielnie interweniować. Jak relacjonował, protestujący najprawdopodobniej legalnie zakupili bilety, by wejść na widownię. Podkreślił, że całe zajście zostanie dokładnie zbadane przez odpowiednie służby. W jego ocenie incydent był skandalem i złamał podstawowe zasady uczestnictwa w wydarzeniach artystycznych.
Wojciech Szczęsny dla WP: "Wiedziałem, że prędzej czy później temat trzeba będzie poruszyć"
Podobne protesty miały miejsce już dzień wcześniej, przy okazji sobotniego spektaklu premierowego. Wówczas do manifestacji doszło na zewnątrz – aktywiści stali przed gmachem opery i wyrażali swój sprzeciw wobec współpracy z partnerem z Izraela.
Współpraca międzynarodowa pod lupą protestujących
Powodem protestów jest fakt, że krakowska inscenizacja "Ariadny z Naxos" powstała jako koprodukcja trzech oper: z Krakowa, Dortmundu oraz Tel Awiwu-Jafy. Według dyrektora opery, rozmowy na temat wspólnej realizacji tego dzieła trwały od 2023 r. – czyli jeszcze zanim eskalował konflikt na Bliskim Wschodzie.
Sułkowski podkreśla, że decyzja o kontynuacji projektu zapadła w duchu idei, że sztuka może być przestrzenią dialogu i porozumienia – nawet w czasach napięć. Dla izraelskich artystów udział w tym spektaklu miał być również formą kontaktu z europejską publicznością, którego nie chcieli się zrzekać mimo trudnej sytuacji w ich kraju.
Produkcja międzynarodowa – szansa na jakość i oszczędność
Z punktu widzenia organizacyjnego, koprodukcje to dziś standard w świecie operowym. Dzięki wspólnemu finansowaniu i wymianie artystycznej możliwe jest tworzenie widowisk na wysokim poziomie, z udziałem znakomitych wykonawców, a jednocześnie przy racjonalnym rozkładzie kosztów między partnerów.
– Produkcję opery planuje się na kilka lat do przodu. Gdy podejmowaliśmy pierwsze rozmowy z Tel Awiwem, wojna nie miała takiego rozmiaru jak dziś – mówił wcześniej podczas konferencji Sułkowski, tłumacząc, dlaczego nie zdecydowano się na wycofanie tytułu z repertuaru mimo wojny.
Sztuka jako przestrzeń porozumienia
Opera Krakowska podkreśla, że jej celem nie jest angażowanie się w politykę, ale prezentowanie sztuki w jej czystej, uniwersalnej formie. Według dyrekcji, działania protestujących były nie tylko niekulturalne, ale również niesprawiedliwe wobec artystów, którzy włożyli wiele miesięcy pracy w przygotowanie spektaklu.
Reakcja publiczności podczas incydentu była jednoznaczna – widzowie próbowali sami przekonywać protestujących do zaprzestania zakłócania spektaklu.