Trylogia Cole'ów 3. Spadkobierczyni Medicusa

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Część pierwsza ###Dziedzictwo 1 ###Kandydatura

Roberta ocknęła się ze snu.
Od lat zdarzało jej się, że w środku nocy otwierała oczy i wpatrywała się w mrok w przeświadczeniu, iż wciąż jest zapracowaną stażystką w bostońskim szpitalu Lemuel Grace, korzystającą z pustej separatki, żeby zdrzemnąć się choć przez chwilę w ciągu trzydziestosześciogodzinnego dyżuru.

Ziewnęła; teraźniejszość coraz obfitszym strumieniem docierała do mózgu. Z ulgą zdała sobie sprawę, że lata stażu ma już za sobą. Postarała się zapaść z powrotem w nieświadomość; fosforyzujące palce zegarka wskazywały, że ma do dyspozycji jeszcze dwie godziny snu, a dawno temu - właśnie w czasie stażu - nauczyła się wykorzystywać każdą taką okazję.

Dwie godziny później obudziła się już bez paniki w szarym świetle brzasku. Wyciągnęła rękę, żeby wyłączyć budzik. Nieodmiennie wstawała, jeszcze zanim zadzwonił, lecz stanowił gwarancję - na wszelki wypadek. Strugi wody z natrysku z impetem bębniły jej po głowie, równie ożywcze jak dodatkowa godzina snu. Mydło ślizgało się po ciele - pełniejszym, niżby chciała. Szkoda, że nie ma czasu na codzienny jogging.

Wysuszyła suszarką krótkie czarne włosy, wciąż gęste i błyszczące, i z zadowoleniem przyjrzała się twarzy. Skóra jasna i gładka, nos wąski, trochę przydługi, pełne szerokie usta. Zmysłowe? Może, lecz dawno nie całowane. Pod oczami zauważyła woreczki.
- Czego ci się mów zachciewa? - zapytała niegrzecznie kobiety w lustrze. W każdym razie nie Toma Kendricksa, powiedziała sobie. To jedno jest pewne.
Ubranie przygotowała poprzedniego wieczoru; wisiało na drzwiach szafy - bluzka, dobrze skrojone spodnie, eleganckie, lecz wygodne buty.

Z przedpokoju zajrzała przez otwarte drzwi do sypialni Toma. Garnitur, który miał na sobie wczoraj, wciąż leżał rzucony na podłodze. Tom wstawał wcześniej od niej; już dawno wyszedł, wiedząc, że ma się stawić w sali operacyjnej na szóstą czterdzieści pięć, umyty i odkażony.

Roberta zeszła na dół, nalała sobie szklankę soku pomarańczowego i zmusiła się, by wypić go bez pośpiechu. Potem włożyła płaszcz, wzięła aktówkę i przeszła przez nie używaną kuchnię do garażu. Wielki stary dom był maskotką Toma, lecz tu stała ulubiona zabawka Robert y - małe czerwone BMW.

Napawała się warkotem silnika, każdym ruchem czułej kierownicy. w nocy spadło trochę śniegu, ale służby drogowe w Cambridge zdążyły już odwalić kawał dobrej roboty; zostawiwszy więc za sobą Harvard Square i JFK Boulevard, mogła się odprężyć. Włączyła radio i słuchała Mozarta, sunąc wraz ze smurem samochodów wzdłuż Memorial Drive, potem przez most Uniwersytecki nad Charles River do nadrzecznej dzielnicy Bostonu.

Mimo wczesnej pory parking przed szpitalem był prawie zapełniony. Ustawiła BMW pod murem, aby zmniejszyć ryzyko, że ktoś niszczy jej karoserię nieostrożnie otwierając drzwi, a potem żwawo weszła do budynku.

Strażnik skinął jej głową.
- Dzień dobry, pani doktor.
- Cześć, Louie.
Czekając na windę przywitała się jeszcze z paroma osobami. Wysiadła na drugim piętrze i szybkim krokiem przeszła do pokoju 308. Zawsze rano zjawiała się w pracy głodna jak wilk. I ona, i Tom rzadko jadali w domu obiady, śniadań zaś nigdy; w lodówce nie było nic poza sokiem i piwem.

Przez cztery lata, zanim jej asystentką została Tessa Martula, Roberta wstępowała każdego ranka do zatłoczonej stołówki. Tessa jednak uparła się, że będzie przynosić jej śniadania. Pomysł ten z pewnością nie postałby jej w głowie, gdyby Roberta była mężczyzną.
- I tak schodzę po kawę dla siebie, więc nie sprawia mi to różnicy - argumentowała.

Roberta włożyła więc świeży fartuch i zaczęła przeglądać historie chorób, które leżały na biurku. Siedem minut później została nagrodzona widokiem tacy z gorącą bagietką, twarożkiem i czarną mocną kawą.

Pochłonęła wszystko w parę chwil. Tessa przyniosła harmonogram spotkań i przejrzały go wspólnie.
- Dzwonił doktor Ringgold - powiedziała. - Chce cię zobaczyć, zanim zaczniesz biegać po szpitalu.

Biuro lekarza naczelnego mieściło się w rogu budynku na trzecim piętrze.
- Proszę wejść, doktor Cole. Szef czeka na panią - powitała ją sekretarka. Ringgold skinął jej głową, wskazał krzesło i dokładnie zamknął drzwi.
- Max Roseman miał wczoraj wylew w czasie konferencji na temat chorób zakaźnych. Leży w szpitalu w Nowym Jorku.
- Biedak. W jakim jest stanie?
Ringgold wzruszył ramionami.
- Będzie żył, ale nie jest najlepiej. Stwierdzili głęboki częściowy paraliż; twarz i kończyny niewrażliwe na bodźce.

Zobaczymy, co przyniesie najbliższe kilka godzin. Przed chwilą dzwonił Jim Jeffers. Obiecał, że będzie mnie informował na bieżąco, ale tak czy owak minie wiele czasu, nim Max wróci do pracy. Prawdę mówiąc, zważywszy jego wiek, wątpię, czy w ogóle wróci. Roberta kiwnęła głową, nagle czujna. Max Roseman był zastępcą lekarza naczelnego.

- Ktoś taki jak ty - ciągnął Ringgold - dobry lekarz z doświadczeniem prawniczym, mógłby wmieść tu świeży powiew zastępując Maxa. Roberta nie miała na to szczególnej ochoty. Zastępca szefa dźwigał ogromną odpowiedzialność, a jego kompetencje były raczej ograniczone. Sidney Ringgold najwyraźniej czytał w jej myślach.
- Za trzy lata osiągnę wiek emerytalny. Mój zastępca będzie miał sporą przewagę, starając się o fotel lekarza naczelnego.
- Proponuje mi pan miejsce swojego zastępcy?
- Nie, Roberto. Szczerze mówiąc, porozmawiam o tym jeszcze z kilkoma osobami. Ale jesteś poważną kandydatką.
- Jasno powiedziane - kiwnęła głową. - Dziękuję, że wziął mnie pan pod uwagę.
Jego spojrzenie zatrzymało ją w miejscu.
- Jeszcze jedno - rzekł. - Od dawna uważam, że trzeba powołać komisję do spraw publikacji. Etatowi lekarze muszą więcej pisać. Chcę, żebyś się tym zajęła.
Potrząsnęła głową.
- Nie dam rady - powiedziała bez ogródek. - Już i tak z trudem znajduję czas na wszystko.

Powinien o tym wiedzieć - pomyślała z urazą. W poniedziałki, wtorki, środy i piątki przyjmowała pacjentów w szpitalnym ambulatorium. We wtorki prowadziła dwugodzinne zajęcia w szkole z medycznej naprzeciw szpitala.

Uczyła zapobiegania chorobom i urazom, spowodowanym przez lekarza lub personel szpitalny. W środy po południu wykładała na akademii zasady unikania i odpierania pozwów sądowych o błąd w sztuce lekarskiej. W czwartki przeprowadzała zabiegi wczesnego usuwania ciąży w Klinice Planowania Rodziny w Jamaica Plain.

W piątki po południu przyjmowała pacjentki z zespołem napięcia przedmiesiączkowego. Działalność ta, podobnie jak kurs zapobiegania błędom w sztuce, została przez nią stworzona od podstaw i musiała wykazać nader silną wolę, by pokonać obiekcje bardziej konserwatywnych kolegów po fachu.

Zdawała sobie sprawę, że jest dłużniczką Sidneya Ringgolda. On zresztą także o tym wiedział. Jako lekarz naczelny, mimo wielu sprzeciwów, popierał jej akcje. Z początku tak jak inni traktował ją nieufnie. Baba-adwokat, która została lekarzem, spec od wyszukiwania błędów w sztuce medycznej; ktoś, kto sporządzał raporty dla izb lekarskich i osądzał kolegów, przysparzając im często kosztów i przykrości.

Mówiono o niej "doktor Wścibinos", choć przezwisko to wprawiało ją raczej w dumę niż w złość. Naczelny lekarz widział, że Wścibinos daje sobie radę i powoli zostaje panią doktor Cole, szanowaną, bo była uczciwa i twarda. Teraz i jej wykłady, i przychodnia dla kobiet stały się osiągnięciami, którymi sam Sidney Ringgold nieraz podpierał się we własnej karierze.

- Może ograniczysz inne zajęcia?
Oboje wiedzieli, że mówi o czwartkowych zabiegach w Klinice Planowania Rodziny.
Ringgold pochylił się do przodu.
- Zależy mi na tej komisji, Roberto.
- Bardzo poważnie to przemyślę, szefie.
Roberta podniosła się z krzesła. Wychodząc, z zażenowaniem zdała sobie sprawę, że próbuje odgadnąć pozostałe nazwiska na liście kandydatów.

Wybrane dla Ciebie
Spektakl "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie" w Teatrze Stu w Krakowie: Wyprasowana Polska i niewyżyta "inteligencja" [RECENZJA]
Spektakl "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie" w Teatrze Stu w Krakowie: Wyprasowana Polska i niewyżyta "inteligencja" [RECENZJA]
Warszawa stolicą kina. Rusza 41. Warszawski Festiwal Filmowy
Warszawa stolicą kina. Rusza 41. Warszawski Festiwal Filmowy
Polacy nadal w grze! Wiemy, kto awansował do III etapu Konkursu Chopinowskiego
Polacy nadal w grze! Wiemy, kto awansował do III etapu Konkursu Chopinowskiego
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków.  "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków. "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"