Usagi Yojimbo 4. Spisek Ryczącego Smoka

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Byliśmy w naszej sali, kiedy wszedł dyrektor, a za nim nowy, jeszcze bez mundurka, i posługacz z dużym pulpitem. Śpiący się ocknęli i wszyscy wstaliśmy, niby to przerywając pracę. Dyrektor posadził nas gestem; potem odwrócił się do repetytora:
– Panie Roger – rzekł półgłosem – polecam panu tego ucznia, zdał do piątej, jeśli popisze się pracowitością i sprawowaniem, przejdzie do starszych, zgodnie z wiekiem.
Nowy, stojący w kącie za drzwiami, tak że ledwośmy go widzieli, był chłopcem ze wsi, mniej więcej piętnastoletnim i wyższym od nas wszystkich. Włosy miał równo obcięte nad czołem jak wiejski kantor, minę poważną i mocno zakłopotaną. Choć nie był szeroki w ramionach, zielona sukienna kurtka zapięta na czarne guziki chyba go uwierała pod pachami, a rozcięcia mankietów odsłaniały czerwone nadgarstki nienawykłe do rękawa. Z żółtawych spodni, podciągniętych wysoko na szelkach, sterczały łydki w niebieskich pończochach. Nosił ciężkie buty, źle wyczyszczone i nabite ćwiekami.
Rozpoczęło się przepowiadanie lekcji. Słuchał, nadstawiając uszu, uważnie jak na kazaniu, nie śmiąc nawet założyć nogi na nogę ani podeprzeć się łokciem, a kiedy o drugiej zabrzęczał dzwonek, repetytor musiał go pouczyć, że ma stanąć z nami w szeregu. Wchodząc do klasy, zawsze rzucaliśmy czapki na ziemię, żeby szybciej mieć wolne ręce; należało od progu cisnąć swoją pod ławkę, trafić nią w ścianę i wzbić jak najwięcej kurzu – to był szyk.

Ale nowy nie zauważył naszego rytuału, a może nie śmiał nas naśladować, dość, że modlitwa już się skończyła, a on wciąż trzymał nakrycie głowy na kolanach. Była to czapa w stylu mieszanym, połączenie bermycy, rogatywki, chłopskiego kapelusza i kaszkietu z wydry ze szlafmycą, należała do kategorii żałosnych przedmiotów, których niema brzydota ma w sobie więcej głębi niż oblicze idioty. Jajowata i usztywniona fiszbinami, opasana była u spodu trzema kiszkowatymi wałkami; wyżej, po czerwonym otoku, biegł rząd rombów, na przemian z aksamitu i zajęczej skórki; główkę stanowiło coś na kształt torby nakrytej bogato szamerowanym tekturowym wielobokiem, z którego zwisał dość długi cieniutki sznurek zakończony nie tyle kutasem, co pęczkiem złotych nitek. Była nowa; daszek błyszczał.
– Wstań – nakazał profesor.
Wstał; czapka spadła. Klasa gruchnęła śmiechem. Schylił się, by ją podnieść. Sąsiad wytrącił mu czapkę łokciem, podniósł ją znowu.
– Zostaw wreszcie ten kask – rzekł profesor, dowcipny z natury. Uczniowie pokładali się ze śmiechu, co tak speszyło biedaka, że nie wiedział, co począć: trzymać czapkę w ręku, rzucić na ziemię, a może włożyć na głowę. Usiadł, kładąc ją na kolana.
– Wstań – powtórzył profesor – i powiedz, jak się nazywasz.
Nowy niezrozumiale wybełkotał nazwisko.
– Powtórz!
Wrzask całej klasy zagłuszył te same bełkotliwe sylaby.
– Głośniej! – krzyknął nauczyciel – głośniej!
Nowy, doprowadzony do ostateczności, otworzył przepastne usta i na całe gardło, jakby kogoś wołając, ryknął: “Karbowary”. Odpowiedział mu przeraźliwy zgiełk, rósł piskliwym crescendo (wrzeszczeli, wyli, tupali, nawoływali: “Karbowa! Rybowa!”), potem wybuchał już tylko pojedynczymi nutami i opornie przycichał, by naraz odezwać się jeszcze wzdłuż którejś z ławek, niczym gasnąca petarda, salwą stłumionego chichotu. Wreszcie, pod gradem zadanych za karę ćwiczeń, klasa się z wolna ustatkowała i profesor zdołał uchwycić nazwisko Karola Bovary, kazał je sobie podyktować, przeliterować i powtórzyć, a następnie polecił nieborakowi siąść w oślej ławce u stóp katedry. Ten wstał, zawahał się i nie ruszył z miejsca.
– Czego szukasz? – spytał profesor.
– Czap… – odparł lękliwie nowy, wodząc dokoła niespokojnym wzrokiem.
– Wszyscy przepiszą po pięćset wierszy! – wściekły okrzyk, niczym Quos ego, powstrzymał następną burzę. – Uspokójcież się wreszcie! – ciągnął rozeźlony profesor, wycierając czoło wyjętą z biretu chustką. – A ty, nowy, dwadzieścia pięć razy odmienisz mi pisemnie ridiculus sum.
I dodał już łagodniej:
– Przecież czapka się znajdzie; nikt ci jej nie ukradł! Znów zapanował spokój. Głowy pochyliły się nad tekami, a nowy zachowywał się wzorowo przez całe dwie godziny, chociaż co jakiś czas na twarzy rozbryzgiwała mu się wystrzelona szpicem pióra przeżuta papierowa kulka. Wycierał się tylko dłonią i trwał w bezruchu ze spuszczonymi oczyma.

Wybrane dla Ciebie

Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Michał Sikorski dołączył do akcji "Ostatni dzwonek". Mówi, czego żałuje do dziś
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Zmiany w T.Love. Hirek Wrona: to może być dla nich artystycznie ożywcze
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Intymna opowieść o życiu. Mariusz Walter opowiada, jak poznał przyszłą żonę
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Halestorm w Polsce już 30 października w COS Torwar
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
Nie żyje Barbara Szczepuła. Kronikarka i reportażystka miała 79 lat
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
T.Love rozstaje się z Janem Benedekiem. Muniek Staszczyk: To trudne małżeństwo, które się rozpadło. Znów
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Austria zrezygnuje z Eurowizji? Stawia konkretny warunek
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Znamy laureata Literackiej Nagrody Nobla
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków.  "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"
Konkurs Chopinowski łączy miliony Polaków. "Wchodzi we wszystkie strefy życia kulturalnego"
Koreański pianista świetnie mówi po polsku. "Kocham Chopina i Polskę"
Koreański pianista świetnie mówi po polsku. "Kocham Chopina i Polskę"
Czterech Polaków w II etapie Konkursu Chopinowskiego. Jury wybrało 40 pianistów
Czterech Polaków w II etapie Konkursu Chopinowskiego. Jury wybrało 40 pianistów
Ikona, która nigdy nie chciała być gwiazdą. Dlaczego Dido tak nagle zniknęła
Ikona, która nigdy nie chciała być gwiazdą. Dlaczego Dido tak nagle zniknęła