Wernisaż w szpitalu. "Sztuką powinniśmy otaczać się tam, gdzie nam niekomfortowo"
Projekt "Dignitas hominis", czyli "Ćwiczenia z cierpienia i bólu dla sztucznej inteligencji", stanowi przełomową inicjatywę, której podstawą jest koncepcja łączenia dwóch pozornie sprzecznych światów – maszyny i systemu komputerowego z głęboko ludzkimi emocjami i doświadczeniami.
Paweł Kowalewski, korzystając z niezależnego modelu sztucznej inteligencji wykracza poza powszechne algorytmy, które kierowane są popularnością czy masową estetyką. Artysta zderzył te nowoczesne technologie z własną, osobistą walką z rakiem, co zaowocowało wizualizacją jego cierpienia i bólu w formach abstrakcyjnych. W jego pracach ból zamienia się w złożone, emocjonalne obrazy – od jasnych, pełnych symboli, po ciemne, obłe przestrzenie, które wciągają widza w głęboką mroczność. To nie tylko indywidualny zapis doświadczeń, lecz także refleksja o ludzkiej godności, sile i nadziei, które można odnaleźć mimo przeciwności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Ćwiczenia z cierpienia". Paweł Kowalewski o swoim wernisażu
Wernisaż prac Kowalewskiego odbył się w nietypowej przestrzeni - w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. To dowód na to, że sztuka może aktywizować i wspierać społeczność w miejscach, gdzie na co dzień skupia się głównie na leczeniu.
Artysta w rozmowie z WP opowiedział o swojej inspiracji. - To są moje doświadczenia, czyli przejście przez cały proces leczenia onkologicznego. Jest to przeżycie dosyć mocne, a początki tego doświadczenia były właśnie tutaj, w tym szpitalu. Więc dlatego w tym szpitalu jesteśmy, a nie w jakimś innym.
Marcin Jędrychowski, dyrektor szpitala, podkreśla, że choć instytucje publiczne często bagatelizują rolę sztuki, jej obecność w przestrzeniach takich jak szpitale może mieć nie do przecenienia znaczenie: od łagodzenia bólu po wzmacnianie ducha.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marcin Jędrychowski o wernisażu "Ćwiczenia z cierpienia"
- To jest miejsce, które z jednej strony zachęcało nas do tego, żeby tu umieścić wystawę, bo codziennie przewijają się tutaj setki osób, a z drugiej strony pewnego rodzaju miejsce symboliczne - mówi Jędrychowski. - Punkt pobrań, pobranie krwi, czyli ten początek diagnostyki często jest tym elementem, który decyduje o naszej przyszłości. Idziemy tutaj z duszą na ramieniu, zastanawiamy się, czy wyniki, które zlecił nam doktor wyjdą dobre, czy okaże się, że jesteśmy chorzy, czy też może będziemy się cieszyć, że nic złego się w naszym organizmie nie dzieje.
Z kolei Marek Świca, dyrektor Muzeum Fotografii w Krakowie, powiedział Wirtualnej Polsce: - nie możemy ludzi przyzwyczaić do takich stereotypów, że sztukę to oglądamy w galeriach i w muzeach. Sztuka jest dla ludzi. Sztuki nie ma, kiedy nie ma odbiorcy, kiedy nie ma widza i niekoniecznie musi to wiązać się z jakąś instytucją czy organizacją. Myślę, że sztuką powinniśmy się otaczać wszędzie tam, gdzie jesteśmy aktywni, tam gdzie jest nam dobrze, ale też i niekomfortowo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo